historia "górskich" balaustrad
Data dodania: 2014-10-15
Bardzo je chciałam drewniane i znalazłam potencjalnego wykonawcy na necie już w czerwcu. Było spotkaniem mierzył wszuystko i wysyłał oferta. Zgadzalismy się. W lipcu pisałam że już można zacząć , w sierpniu nic a nic ( ale dobra są urlopy) we wrzesniu doszlo do "formalnego" podpisania umowy ale aż 3 razy bo co chwilę wymyśłał cos innego: a tu że zapomniał liczyc balaustrada przednia, a tu że musi byc inna kwota bo chcemy droższego impregnatu a tu bo stolarz się spóżnia... a ż kazdą nowa umową termin sie przesunal w czasie... jakbym miała ktos innego dawno bym zrezygnowała z tego pana... w ostatnia umowa termin ostateczny do wykonania był 9 pażdziernika a 10 jeszcze cisza grobowa.... Zdenerwowana zdecydowałam skorzystać z moich prawnych uprawnień ( co sam wymyśłał w umowie) czyli kara umowna na spóżnienia. Poinformowałam mu 10 że zaczynam liczyc ( 25 zl za dzień).. no i dzisiaj balaustrady są! nie ma jak kar umownych :-)
mi trochę przepominaja te od domy co są w górach we włoszech :-) brakuja tylko góry..
mi trochę przepominaja te od domy co są w górach we włoszech :-) brakuja tylko góry..